Jadąc na początku grudnia 1918 roku z Berlina do Poznania, a wracają z rewolucji wojskowej, spotkałem w przedziale wagonu kolegę ze studiów we Wrocławiu śp. dr. Marchlewskiego. Od razu nie poznałem go, ale w rozmowie z innymi panami nieznanymi poznałem go po akcencie (polskim). Na korytarzu zmówiliśmy się, bo dr M i mnie nie poznał, byłem bowiem w mundurze. Zapytany, co te czerwone oznaki z napisem „Arbeiter u. Soldentenrat” mają za powód, opowiedział mi dr M. o wszystkim, przy czym zwrócił mi uwagę na to, co się obecnie przygotowuje w kołach patriotów polskich. Ponieważ znaliśmy się z dr M, z tajnej organizacji akademickiej, więc dr M z całą otwartością naszkicował mi, o co się właściwie rozchodzi. Ja mu przyrzekłem, że będę jako starszy oficer stał do „dyspozycji”, rozejrzę się w domu (Poniecu) pomiędzy żołnierzami Polakami i przyjadę do Poznania celem dalszych narad. Po stwierdzeniu, że duch wśród naszych żołnierzy, którzy wrócili z wojny jest bojowy i chłopstwo zdecydowane na wszystko, pojechałem do Poznania, zameldowałem to i zapisałem się na ul. św. Marcina do listy oficerów, chcących się wdać w bój powstańczy. Bo to już mi było wiadome, że do powstania przyjdzie, a rozchodzi się tylko o moment ruchawki. Poinformowano mnie, że przygotowania są w toku, nie tylko w Poznaniu, ale także na prowincji. Prosiłem tylko o to, abym mógł troszkę odpocząć, bo byłem fizycznie bardzo zmarnowany i wycieńczony. Ale zapowiedziałem, że jestem w każdej chwili gotów stanąć na zew. Wiedząc, że dr M jest jednym z czołowych mężów politycznych, nie szukałem dalszego zetknięcia się z innymi, lecz wróciłem do domu, aby odpocząć i przyjść do siebie.
W grudniu utworzył się „Soldaten u. Arbeiterrat” w Poniecu. Członkowie chodzili do mnie, aby otrzymać wskazówki. Na zebraniu w ratuszu ponieckim, które zwołał landrat Lucke w obecności delegata p. Dabińskiego, byliśmy żołnierze w przewadze, lecz nie występowaliśmy agresywnie, nie chcą zdradzać naszego pogotowia. Mężem zaufania powiatowych sfer, przygotowujących ruchawkę w Poniecu był, p. Beczkowski, stary „Sokół” i działacz społeczny. Pewnego dnia w grudniu zwołano posiedzenie zarządu „Arbeiter u. Soldatenrat” do domu Banku Ludowego, na którym byli obecni między innymi dr M, Nowakowski oraz ks. dr Skrzydlewski, proboszcz. Na zebranie to wprowadzili mnie żołnierze, a przybył na nie delegat Rady Ludowej z Gostynia p. Langner. Omawiano kwestię, czy brać czynny udział w ewentualnym powstaniu lub nie. Ks. dr Skrzydlewski był przeciw zbrojnemu wystąpieniu, wskazując na to, że Niemcy mają armaty, a Polacy kije. Dr Nowakowski orzekł się bardzo stanowczo za czynem zbrojnym. Z p. Langnerem porozumiałem się po cichu, że nie będę zabierał głosu, aby się nie zdradzić. P. Langner odebrał ode mnie przyrzeczenie, że na wezwanie Powiatowej Rady Ludowej w Gostyniu stanę każdej chwili do dyspozycji, obojętnie do czego mnie Rada zobowiąże. Aby zaś wiedzieć, na ilu chłopa mogę liczyć w Poniecu i w okolicy, wpadłem na myśl uroczystego wprowadzenia w Nowy Rok żołnierzy, powracających wojny światowej, do kościoła na uroczyste nabożeństwo i do komunii św. Uzgodniłem to wprzód z śp. ks. radcą Namysłem, a potem poprosiłem ks. dr. Skrzydlewskiego o takie nabożeństwo i o wprowadzenie nas z Rynku do kościoła, co też się stało. Stanęło do apelu 800 chłopa z parafii ponieckiej na targowicy i w szyku wojskowym przy pieśni „Kto się w opiekę” poprowadziłem ich przez ulice Ponieca na Rynek, skąd nas duchowieństwo wprowadziło do kościoła.
Po dniu 28. XII. 1918, a więc po rozpoczęciu powstania, otrzymałem z Gostynia nakaz trzymania się w pogotowiu, bo każdej chwili mogą po mnie przyjechać, celem objęcia komendy nad powstaniem w powiecie gostyńskim. To awizo cichaczem podałem dalej kilku zaufanym żołnierzom, pomiędzy którymi był plutonowy Thiel, najruchliwszy ze wszystkich. Teraz już nie miałem chwili spokojnej, bo obawiałem się, że Niemcy przez ustawiczne chodzenie żołnierzy do mnie spostrzegą robotę naszą i mnie zabiorą. Dlatego byłem w pogotowiu, a w okolicy mojego rodzicielskiego mieszkania patrolowało bezustannie, a niepostrzeżenie, kilku chłopów, zdecydowanych na wszystko; wodzem ich był wspomniany Thiel.
Dnia 6. I. 1919 r. popołudniu otrzymałem zawiadomienie, że Rada Ludowa w Gostyniu zdecydowała się na czyn zbrojny. Zarazem zakomunikowano mi, że każdej chwili zajedzie samochód po mnie z wyraźnym rozkazem. To też w nocy z 6 na 7 I. 1919 przyjechał do mnie śp. Leon Włodarczak z rozkazem natychmiastowego stawienia się w Gostyniu, celem rozpoczęcia akcji zbrojnej. Natychmiast wyjechałem z nim w drogę po pożegnaniu się ze staruszkiem ojcem, którego pozostawiłem na łasce Bożej. Zatrzymaliśmy się w Żytowiecku u pp. Weissów, gdzie na mnie czekał późniejszy por. rez. Gomerski, który oświadczył mi że muszę akcję uchwycić w swoje ręce, bo nie ma ani jednego innego oficera. Z por. Gomerskim wyjechałem do Gostynia do Strzelnicy.
Tutaj oczekiwali mnie członkowie Rady Ludowej, jak ks. Grzęda, proboszcz z Gostynia, p. szambelan E. Potworowski z Goli i pp. Woziwodzki, Polaszek, Langner i inni. Panowie ci oświadczyli mi, że Rada Ludowa w Gostyniu uchwaliła w ręce moje oddać kierownictwo powstania w gostyńskim powiecie. Wyraziłem na to swoją zgodę, ale zastrzegłem się, że akcja wojskowa należy odtąd li tylko do mnie i że za nią biorę całą odpowiedzialność pod każdym względem, albowiem taką akcję może prowadzić tylko jeden dowódca i to wojskowy, inaczej bowiem nie rozumiem działania powstańczo-wojennego. Panowie ci oświadczyli mi, że na to się najzupełniej godzą i że inaczej nie rozumieliby moich dalszych poczynań. Wtenczas podałem im rękę uczciwego Polaka i obowiązkowego żołnierza. Z tym momentem uważałem się za uprawnionego i legalnego dowódcę powstania w powiecie gostyńskim. Uchwała Rady Ludowej w Gostyniu w dniu 6. I. 1919 r. o rozpoczęciu akcji zbrojnej i rozesłanie rozkazów zbiórki żołnierzy do Gostynia stanowią akt historyczny powstania wielkopolskiego w powiecie gostyńskim. Pierwszy zaś mój rozkaz obsady pogranicza powiatu gostyńskiego pod Poniecem stanowi pierwszy legalny akt pracy wojskowej w powiecie gostyńskim, jak w ogóle w całej dalszej akcji boju powstańczego „Grupy Leszno” na froncie południowo-zachodnim Wielkopolski.